W ramach rozrywki czy też odpoczynku od papierowej wikliny powstała serwetka.
Miało być łatwo ,miło i przyjemnie...a maleństwo przyspożyło mi troszkę kłopotu-nie obyło się
bez prucia,ale to tylko przez moje gapiostwo. 10 czy 11 to niewielka różnica,a jednak bardzo znacząca ;-)
Niemniej jednak całkiem miłe oderwanie :-)
Papierowa wiklina idzie narazie w odstawkę-teraz popróbuję czegoś innego.Jeśli powstanie coś do pokazania -to napewno pojawi się w niedługim czasie na blogu.
A teraz moja serweteczka :-)
piękna serwetka :))
OdpowiedzUsuńZdolniacha jesteś,piękny-mnie szydełko ucieka z reki haha:))
OdpowiedzUsuńPiękna i bardzo fajny kolorek:)
OdpowiedzUsuńurocze maleństwo serwetkowe ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ładna :) Mi też zdarza się czasem tak zagapić :P To chyba normalne :PP
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Śliczna, mnie też kręci szydełko ale umiem tylko łańcuszek i trochę dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Śliczna...kiedyś też próbowałam takich serwetek:) Może znowu spróbuję?
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ślę :)
Fajowa. Zawsze się przyda.
OdpowiedzUsuńpiekna
OdpowiedzUsuńZ tego co oglądałam,to Twoja wiklina jest piekna;)
OdpowiedzUsuńSerwetka bardzo ładna i równiutka.Teraz czekam na Twoje nowe prace;)
Zapraszam Cię na mojego cudawiankowego bloga.
Pozdrawiam Ilona